Dzikie pawie

Arbol de la vida by Marcela Cardenas


Tak bym się chętnie położyła delficko i rozrzuciła wnętrzności, zerkając ciekawie, co dalej. Żeby było czytelnie i jasno, jakbym w gazetę telewizyjną patrzyła. We wtorki górą, w czwartki doliną, a przeżyje się słodko jak z telepromptera. Człowiek ciekawy przecież, co dalej, a boi się, spać nie może, nie wie, samemu sobie tę przyszłość? Czy niech lepiej ona się sama na oślep wyszywa? Na okrętkę, po palcach, przez mgłę.

Że też to tak nie wiadomo, co lepsze w tym gorszym. Tak by się chciało, żeby szóstka i trzy cytrynki, niechby przecież czasem szło gładko jak zamek błyskawiczny na przyrodzeniu zapinając się bez przycinania zzzzzzzyt. Tymczasem ta uporczywa pewność, że los nie chce współpracować, los szkodnik o'grodnick, zrób to sama, kochana, wierzę w ciebie, jezus cię kocha i prosi o twój numer telefonu.

Biorę tabletkę białych rzeczy, osłaniam się światłem i wodą, jestem taka zmęczona, że krwawię brakiem snu, ślepa i zagnieciona jak chlebowa kulka. Niezupełnie odnajduję się w gotowym świecie, mam narzędzia do stwarzania, lecz po wielokroć ich nie chcą. Chcą sprawnych odtworzeń, dam do recytacji i piłki plażowej, a nie wypada okazywać ludziom jednorożca, gdy nie podlega akcyzie, i wręcz miejscami wstydliwie wyginął. Takie czasy, jednorożca szybciej do schroniska się odda, do drzewa w lesie przywiąże, niż pokaże w towarzystwie, jednorożec jest jak łysienie plackowate, słabość do żywego, pępek świata z przepukliną, więc czy ja mogę w tej sytuacji zaraportować Państwu jednorożca i pokazać, jak przynosi w pysku patyk w jedwabistej korze, jak strzepuje z papierosa srebrny popiół, diament? W życiu. Róg już spiłowany, trzymam go w torebce, pachnie jak mirt, zieleń.

Nie podoba nam się pani, lub podoba, nie mamy śmiałości do mówiących kobiet, nie rozumiemy pani dwóch języków, są sycące, podczas gdy my się leksykalnie odchudzamy, dieta spójnikowa + wykrzyknik, nie skorzystamy z pani tapeinosis, nagłych zstąpień stylu, gdyż zakłopoczą nas publicznie jak ciepły kołnierz z włosów łonowych, lepiej nosić panią w domu.

I to jeszcze - nie sprzedali mi przedwczoraj losów totalizatora naszego lotto, bo było zbyt późno i system nie działał. Smutno mi było, jakby wstrzymali czterolistne koniczynki, wieczór mógł być w formie zdrapki, a tak, człowiekowi zaraz robi się jakoś białorusko, przypadek wstrzymany pod postój maszyny losującej, mojry niecałodobowe cienko przędą. Może chociaż Magda pocałuj pana?

Żyję z uczuciem, że to nie jest wszystko, co potrafię, taka niezdrapana, z przeczuciem możliwej wygranej, znowu chowam się w wysokiej trawie, dziki paw z obsmyczonym od ucieczek ogonem, mój wewnętrzny płochliwy podgatunek nie przetrwa bez opalizujących kolorów, bez nieskrępowanego rozsunięcia tęczy, bez jasnej dumy i prostej radości z siebie. Zagoniona w systemy cudzych ocen, trwam w bezbrzeżnym zdumieniu, że ktoś myśli, że może tymi kryteriami. Mnie. Że mu nie przecieknę kwantowo, że zasłużę, aport. Wiążę się z tym światem na krótko, jak beton z wodą, dość, żeby zastygnąć i ulec punktowemu rozbiciu. I niech tak się stanie. Bo skądinąd wiedzieć, kiedy lepiej skończyć?

Niech ja już się wypalę do końca tej serii, żeby włączył się automatyczny feniks. A teraz bieg, myślę do Was, kiedy znów biegnę w czasie na czerwonym, ale rozpaczliwie nie mam czasu mówić. Słucham tylko łapczywie, przetykając Waszym to moje małe, znów smutniejsze. Uściski.



Komentarze

  1. Ja tylko nie rozumiem, dlaczego myślisz, że ktoś inny jest szablonem, przez który Ty się musisz przeciskać, okrawać się i deformować?
    Zawsze są pionierzy. W najgorszym razie docenią Cię dopiero po śmierci ;) Tymczasem zrywaj planety do fartuszka, skoro inni widzą tylko śliwki robaczywki.
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ups, w tej chwili zauważyłam, Katachrezo, że masz etykietę "Szablon". Teraz mój komentarz będzie śmierdzieć plagiatem. ;)

      Usuń
    2. E tam :-), jestem spokojna, kiedy widzę słowo "szablon", obojętnie, która z nas go pisze. Wyciskają mnie przez szablon nadzwyczaj skrupulatnie i bardzo dosłownie podlegam dość bezwzględnej, nazwijmy to, ewaluacji. W pierwszym życiu.

      A w drugim życiu zwyczajnie rozedrgana jestem, nie mam śmiałości, aby uciec w czyste kultury i sztuki, o czym marzyłam i marzę.

      I tak to.

      Schizofrenia, kredyty i sny.

      Usuń
    3. Śmieszne, że obie o tym szablonie tak...
      Jesli ktoś ma artystyczna duszę, to czuje się przez 8h kwadratowy. A potem może mieć trzy głowy i ogon.
      Taaaa, schizofrenia. Miałam to samo. Życie postanowiło, że ciągle mam trzy głowy :)

      Usuń
    4. Ale czekaj, czekaj, to masz teraz trzy głowy i ogon i spokój, i dało się, czy się musiało dać?

      Usuń
    5. Musiało się dać, a potem zobaczyłam ,że jest fajnie :) Zresztą chciałam mieć trzy głowy zawsze, ja nie jestem kwadratowa, nie lubię szuflad i pudelek. Małż musi być bardziej kwadratowy po prostu,albo kwadratowy w dwójnasób. Przestrzennie. Równowaga na tym tandemie musi być, wiesz.

      Usuń
  2. Wyraźnie widzę książkę, którą napiszesz. I to, jak potem siedzimy na kanapie z kieliszkiem wina i śmiejemy się z głębi brzucha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zorko kochana, bardzo w czas mi to napisałaś, przywracając inną perspektywę w wyjątkowo przygniatającej chwili.
      Dziękuję.

      Usuń
  3. Ważne jest to przeczucie wygranej ukrytej pod obrazkiem.
    Ten czas, to tylko kumulacja:)

    Zresztą, życie to poker, a Ty dobrze wiesz, co masz w kartach.
    Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy ja się przypadkiem nie boję tego, co zobaczę pod zdrapką - może okazać się bardzo ciężką pracą, a ja chciałabym jak pięciolatka wyjść z kokardą na scenę, machnąć zamaszysty ukłon i wyseplenić kwestię, w nadziei na brawa. Dalej nie uczyli zwycięstw.

      Muszę nad sobą mocno popracować i nie bać się zmiany.

      ps. Zgrabnie żonglujesz słowami :-)

      Usuń
  4. Kijem w mrowisko, zwłaszcza własne: inni, szablony, jednorożce niedocenione - ale czy nie jest to konsekwencja naszych decyzji, żeby w szufladach pozostać lub (o zgrozo) być sobie szufladą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyjęłam sobie jednorożca na środek i oglądam. Muszę gdzieś z nim na próbę pójść, najmniejszą, żeby przestało mi się wydawać, że on nie istnieje. Podjęłam kolejną maluteńką decyzję póki co, kawałeczek i początek, żeby mnie było co dnia więcej na te nowe rzeczy.

      Usuń
  5. A kysz żuisansy i inne rozkosze z przeczuwania i niespełniania!
    A kysz wszelkie szwajnehundy zrodzone z intelektu.
    Napisz, tak po prostu, cieleśnie napisz, z brzucha. Czas się rozstąpi, jak poczuje, że musi.
    Będzie super!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tam właśnie, w okolicach brzucha, cieleśnie zaczynam. Z tej żuisansowej nędzy, z przyrodzonej formy bez śladu przeżytej treści lata całe trzymałam mordę w kubeł i koryto. I stało się chociaż tyle - znalazłam ziarenko treści. Tyciuchne, nadpleśniałe, ale swoje. I nie ma odwrotu, idę. Nie mam pojęcia, co robię, ale idę, psuję karuzelkę i idę.

      Usuń

Prześlij komentarz