Balonik z what the hellem



Co u Państwa? Jesień w puszystych wiewiórkach? U nas wata i gips, gips king, czyli najstarsza córka złamała nogę w jej najdrobniejszej kostce i utyskuje, kuśtyka i psioczy.
Proszę przesyłać strumienie dobrej energii bezpośrednio do kostki.

Niech no się to wszystko zagoi i zrośnie, a jesień będzie nasza i ruszymy z córką na rowery stacjonarne podbić wewnętrzną Polskę. Ja może jeszcze tylko spiorę radiologa, bo się nie popisał i chyba musimy zajrzeć do gipsu nieufnie. W poniedziałek osobiście dorwę i zmienię żwirek jego muchomorkowi, do siódmego pokolenia.

Tak to to, tak to to, tak to to, tak.
Czas pędzi tu u nas jak TLK i takież ma obicia foteli. Przydałoby się wyprać tapicerkę, chociaż miejscami wiadomo, skaj was the limit.

Ojciec mi do szpitala trafił równo tydzień temu, w piątek wrócił. A więc i pogoda wraca. Dobrze, bo mam baterie na pogodę i spokój, zdążę doładować, obłożę się jakąś miłą błahostką, rekreacją, zrobię zapas. Choćby mały. Proszę.

I wiecie, Ela Winiecka napisała o moich Dziennikach w mądrym artykule, takim mądrym, że jestem jedynym nieznanym nazwiskiem między Derridą, McLuhanem, Ongiem i Foucaultem. Ja - literacko - w bibliografii. Ja w takim tekście. Salto! Elu, dzięki po stokroć, co za szaleńcza radość i co za przedziwne uczucie, zostałam przeanalizowana!

To może teraz zerwać Państwu jakiś huragan w zdaniu? Ależ proszę. Zrywam. Wznieciłabym sobie coś dobrego, zapał, radość, przyczynę ze skutkiem. Tymczasem z zapałem wykonuję zabiegi na pobliskich komunikacjach międzyludzkich. Depiluję im wąsik na przykład. Ostrzeliwuję botoksem wydęte na bliźniego wargi. Strzygę okolice intymne serdeczności. Niektórzy tak przy mnie bezinteresownie sztywno, wrogo rozmawiają, takie demonstracje władzy, naszej Pani Władzi robią, że słyszę niemal trzask nakrochmalonych kołnierzy, i ostre drapanie spalonej żelazkiem podszewki garsonki, i druciany czochr owłosionej łydki o łydkę.

Nie lubię, nie znoszę hierarchii. Monarchii i władztwa. Nie akceptuję wykonywania mną. I wykonywania mi. Nie cierpię marnotrawienia mnie, trwonienia mnie na rzeczy nikomu niepotrzebne. Z niejednej filiżanki kafkę piłam, najwyższy czas wymienić zamek.


#0063 by Pani Halinka














Mną może zawładnąć wyłącznie:
- pomysł, idea, szaleństwo, zapalczywie, straceńczo wykonywana wolta intelektualna, delficka analiza z interpretacją, interesowanie mnie,
- uczucie, w zasadzie dwa - miłość i strach, i tu masz Bebe bezwzględną rację,
- ja, moje, dla mnie, samorealizujące mnie, grzebanie patykiem w błocie, jeśli zechcę grzebać, lubienie mojego.

Zrób to ze mną, jeśli potrafisz, a będę najlepszą sobą jaką jeszcze nawet nie wiem, że mogę być. W miarę możliwości - poproszę - bez strachu, bo co prawda przerażona pobiegnę dość szybko, ale nie myśl, że przyniosę w zębach cokolwiek dobrego. W najlepszym przypadku dostaniesz ogon bez wiewiórki, więc nie licz na zyski z orzeszków.

Właściwie najlepsze, najważniejsze dzieje się, kiedy coś mnie interesuje do żywego.
A właśnie tak się złożyło, że interesuje mnie teraz.

Iskry mi się sypią z włosów.
Litery się sypią.
Pomysły.
Huragan.

Mimo że czas pędzi mi zupełnie wariacko, a sezon na ciasteczka z puszki Pandory nie kończy się nigdy (przezornie nie będę częstować), ogromnie się sobie podobam.

Najbardziej zaskakujące odkrycie ostatnich dni - zrozumiałam, że przez całe dotychczasowe życie nie dążyłam wcale do JEDNEJ rzeczy, z którego to powodu bardzo długo się miotałam, myśląc, jak tę JEDNĄ rzecz wybrać. Teraz nagle dotarło do mnie, że nie jest i nie będzie to wyłącznie pisanie. Nie będzie to również wyłącznie realizacja jednego z pomysłów, na który wpadłam w trybie pomroczności jasnej. Będzie dużo więcej małych i dużych rzeczy. Wiele nieznanego. Dopiero do wymyślenia. Chwilami do wymyślenia na pniu, w biegu i w locie. I to właśnie o to chodziło. O możliwości, wejście po kolana w możliwości i taplanie się.

Dotarłam znienacka do uwalniającego głowę etapu, w którym mogę móc co zechcę, z całą teczką scenariuszy czarnych, szarych i świetlanych. I tak tu sobie stoję. Na progu nowego. I robię po trochu. I śmieję się sama do siebie jak głupek. Jakbym fruwała. (Tymi tekturowymi skrzydłami, zbiegając po zamarzniętym kopcu buraków.)

Czuję się potężna i mała jednocześnie.
Ale nigdy nie powiem o sobie: szara mysza.
Szara to ja jestem komórka.

I raz, dwa, trzy, teraz pilnujemy, żeby przez chwilę nic nas nie rozpraszało w swoim interesowaniu się. Do tego nikt (słownie: nikt) nas nie zrekrutuje. Nikt oprócz nas samych nie zgłosi na całych nas zapotrzebowania.

Miłego grzebania patykiem w błocie.
--.. .   ... - .- .-- .. .- -. .. .-   -.- .-. . ... . -.-   ..   -.- .-. --- .--. . -.-   -- --- --..-. .   .-- -.-- .--- ...-... -.-..   -. .. . -. .- .--- --. --- .-. ... --.. -.--   .- .-.. ..-. .- -... . - .-.-.- 




“A Handy Tip For the Easily Distracted” by Miranda July - NOWNESS from NOWNESS on Vimeo.



Komentarze

  1. Przesylam telepatyczne wiadra pozytywow w strone kostki. Slyszysz kostko?!

    A poza tym: witaj siostro.
    Od lat szarpie sie z wyborem swojego Swietego Graala, bo mysle ze tak nalezy, bo swiat poukladany jest w nisze i szuflady, z ktorych nie powinno sie przecie co piec minut wychodzic, by zajrzec do kolejnej.

    ..- .-- .. . .-.. -... .. .- -- .--. .- - .-. --.. . -.-. .--- .- -.- .-. --- ... -. .. . ... --.. !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. .--- .- - . --..-. ..- .-- .. . .-.. -... .. .- -- .-.-.- .--. --- --.. -.. .-. --- .-- .. . -. .. .- -.. .-.. .- --. .-. .- .- .-.. .- --..-- .--. --- -- ---. -.-. .--. --- .-.. . .-. --- .-- .- -.-.. ..--..

      A kostka ma przestać puchnąć z dumy, że do niej mówisz :-)

      Usuń
    2. .--. --- -.. .- .--- .-- --- ... -.- ! .-- --. .-. ..- .--. .. . .--. --- .-.. . .-. --- .-- .- -.-. .-. .- --.. -. .. . .--- .-.-.-
      -- -.-- ... .-.. . --..-- --.. . .-- .--. --- ... --.. ..- -.- .. .-- .- -. .. ..- ... .-- .. . - . --. --- --. .-. .- .- .-.. .- - .-. .- ..-. .. .-.. .- -- -. .- .. -. - . .-. -.. -.-- ... -.-. -.-- .--. .-.. .. -. .- .-. -. . .-- -.-- ... - .- .-- -.-- .-.-.- -.-. .... --- -.-. .-. --.. . -.-. --.. -.-- .-- .. ... - --- ... -.-. -. .. . ... .--. . .-.. -. .. .- .--- . -.. -. .- -.- .-- -.-- -- --- --. --- .-- .-.-.- ... --.. ..- -.- .- -- -.. .- .-.. . .--- .-.-.- .--- .- -.- -... ..- -- . .-. .- -. --. .-- .-. .- -.-. .- -- -.. --- -.- .-. . -.. . -.- .-.-.- .--- . -.. -. .- -.- .-.-.-

      Usuń
    3. -- --- --..-. . -.- .-. . -.. -.- .. - --- ...-... .-. --- -.. . -.- -.. --- --.. --- ... - .- .-- .- -. .. .- ... --- -... .-.- ..--.. -.- .- --..-. -.. .-.- --.. -.-. .. . -... .. . ..--.. .. -- --- --..-. . - .-- --- .--- .- ... --.. - ..- -.- .- .--- . ... - -. .. . - -.-- .-.. -.- --- ... .- -- .-.-   ... --- -... .-.- --..-- .- .-.. . .--- . ... - - .-- --- .. -- -- -.-- ...-... .-.. . -. .. . -- --..-- .-- -.-- .-.. .. -. -.- .-.- .. .--. --- --.. -.-- -.-. .--- .-.- .-- --- -... . -.-. ...-... .-- .. .- - .- ..--..

      Usuń
    4. -- --- --.. . -.- .-. . -.. -.- .. -- .- .--- .- - .- -.- .- -- --- -.-. --..-- .- .-.. . -. .. . -.-. .... -.-. .. .- .-.. .- -... -.-- -- .. -.-. .... --.. -. --- .-- ..- --- -... -.-. .. .- --.. .- -.-. .-.-.- -. .. . -.-. .... .--. .-.. -.-- -. .- .-.. . -.- -.- --- .-.-.- --.. .- ... - .- -. .- .-- .. .- -- -. .. . -.-. --.. -.-- -- ..- ... --.. . - . --. --- --. .-. .- .- .-.. .- --- -.- .-. . ... .-.. .- -.-. ..--.. -- .- -- .-- .-. .- --.. . -. .. . --..-- --.. . -.-. .... --- -.-. -.- .-. . -.. -.- .. ... .- .-- .- --.. -. .- -.-. --.. . ... -.-. .. .- --..-- - --- -... . --.. .. -. -. -.-- -.-. .... -.--. .--- .- -.- .--. .-. --- .--- . -.- - --- .-- .- -. .. . --..-- .--. .-. .- -.-. .- --.. .-.. ..- -.. --.. -- .. -.--.- -... . -.. --.. .. . -- .. -.- ..- .-.. .- .-- --- .-.-.- .- -- --- --.. . -- --- --.. -. .- - --- .-- -.- .-. . -.. -.- .- -.-. .... .--. --- .-.. .- -.-. --.. -.-- -.-. ..--.. .- -- --- --.. . -. .. . - .-. --.. . -... .- -. .. -.-. .-. --- -... .. -.-. -.- --- -. -.- .-. . - -. .. . --..-- -. .. . .--. --- -.. . .--- -- --- .-- .- -.-. -.. . -.-. -.-- --.. .--- .. .-. .- --.. -. .- --.. .- .-- ... --.. . --..-- -. .. . --.. .- -- -.-- -.- .- -.-. ... .. . .-- .--- . -.. -. . .--- ... --.. ..- ..-. .-.. .- -.. --.. .. . -....- .--. --- .--. .-. --- ... - ..- .--. .-.. -.-- -. .- -.-. .. ... .-.. ..- -.-. .... .- -.-. -... .-. --.. ..- -.-. .... .- ..--..

      Usuń
  2. To nieznane pociąga mnie najbardziej. I jak Ciebie - niejedno. Aż mnie endorfiny łaskoczą w pięty na samą myśl o tym, co. A myślą to ja potrafię zawędrować daleko...:) Boję się tylko, żeby się nie pogubić, nie rozmienić na drobne. Bo tylko dwie ręce, dwie nogi, a pomysłów tysiące.
    No ale - kto nie ryzykuje...:)

    I niech staną z boku ci, co tak wysoko zadzierają nos ze złotym glutem, a pod nosem ciągle Mleczko, boleśnie prawdziwy. Niech nie mówią nam jak żyć, jakie słupki stawiać przy drodze. Swoje wyniki przeanalizujemy sobie sami i sami uznamy, czy są korzystne. Dla nas.

    Bo jak nie my, to kto? I jak nie teraz, to kiedy? ;-)

    Powodzenia niezmiennie! Mocno ściskam kciuki!
    Co zechcesz, to zrobisz! Fruń i chwytaj nowe, Dziewczyno z perłą w środku.

    A Córci niech się kostka poskłada w całość w tempie rekordzistów od Rubika:)
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  3. "Na rowery stacjonarne podbić wewnętrzną Polskę" - genialne!
    Kostce szybkiego odzyskania pełni gibkości, coby nie tylko stacjonarnie towarzyszyła.
    Trzymam kciuki za matki i córki.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz