W cieniu zaśnieżonych dziewcząt



Brasilian bananas by Eliza


Mais où sont les neiges d'antan? Bo te bieżące w szybko przybywających centymetrach zupełnie mnie nie satysfakcjonują, zwłaszcza, że wewnętrzny kalendarzyk księcia de Petit Berry anonsuje wiosnę.

Chcę tulipanów i przyrody, nie muszą pochodzić z legalnego obrotu. Doraźnie wywołuję w sobie kolor w oku za pomocą dostarczonych przez E. z Brazylii dowodów na istnienie innych niż nasza pór roku. Na widok zaśnieżonych kwiaciarni neurotycznie wspominam osiągniętą w innej epoce biegłość w nocnym wykaszaniu miejskich rabatek z tulipanem w ilości hurtowej. Dla samej przyjemności trzymania naręcza tulipanów oraz z potrzeby wystroju wnętrza burego pokoiku dla młodzieży uczącej się. Co tak sobie niegroźnie i de profundis clamavi projektuję. W moim nadmiernie subordynowanym teraz.

Jedyną dostępną obecnie przyrodę z racji śniegu i paranormalnej ilości dzieci mam zzipowaną w pamięci, głównie w archiwaliach non sunt turpia rodzinnych, więc proszę uprzejmie nie dziwić się zwrotom akcji, bo mi spadają. Gdzie popadnie. I wybaczcie wtrącenia w martwym języku, taka pogoda, ja też jestem kompletnie nieżywa, choć nie chcę.

Czy już wspominałam, że niegdysiejsi jak śnieg sąsiedzi moich rodziców celowali w życiu oszczędnym i samowystarczalnym, a ich obieg zamknięty surowców budził mój niekłamany podziw i zgrozę? Naszym przekleństwem była z niedbałym rozmachem powiększana przez sąsiadów domowa hodowla drobiu do bezpośredniej konsumpcji, jeden z licznych powodów, dla których z ulgą zostałam wegetarianką. Drób był bujny, w najlepszym i zróżnicowanym gatunku. Gęsi, kaczki, kury, perliczki, koguciki w wersji bonsai i duża ilość brzydkiego kaczątka, które nie ładniało przed garnkiem. Drób przemieszczał się pulsacyjnie po podwórku własnym, odmykał furteczkę siłą woli, osmotycznie wlewał się na nasze podwórko i wykonywał bezinteresowną przemianę materii. Do zeszłych wakacji wydawało mi się, że nie ma na świecie gorszego dźwięku aniżeli stadne gęganie z gdakaniem pod oknem, po którego drugiej stronie przez lata tak pracowicie się literaturoznałam. Dopiero rok temu drób został przyćmiony przez lokalną przyrodę nieożywioną, to jest mp3 ze sztucznym sokołem. Ścieżkę dźwiękową z dużym ptakiem czule zainstalowali w swoim sadzie wiśniowym sąsiedzi z drugiej strony podwórka rodziców, aby chronić dojrzewające owoce przed nalotami dywanowymi okolicznych wróbli, co kocham lubię szanuję, tak celnie łupie w środek czaszki. Silny Czechow w wyniku, choć tylko dwie siostry.

Ale wracając do sąsiadów i ich lokalnej odmiany recyklingu, otóż sąsiedzi owi w ciepłe letnie dni, po wstępnej inspekcji zawartości, suszyli na słońcu uzbierane skrzętnie pampersy swojego sympatycznego synka i włączali je do ponownego obiegu w rodzinie. Którą to rodzinę wraz z drobiem serdecznie pozdrawiam.

Co oczywiście miało być zaledwie skromną dygresją w mojej epickiej fali zmęczenia materiałem genetycznym, którego najmłodsza próbka ukończyła dziś w pięknym stylu piąty rok życia.

A czy teraz mogłabym już pobrać jakąś wiosnę z internetu? A może jest u Was?

Komentarze

  1. Ciekawa jestem dźwięku sztucznego sokoła, paszczowy?
    Za to wizja pampersów wielorazowego użytku przyprawia mnie o dreszcze i falę współczucia, którą łagodnie ogarniam potencjalne odparzone pośladki.
    Jubilatowi (jubilatce) zaś serdeczności okolicznościowe przesyłam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sokół jest złowieszczy, spodziewasz się automatycznie, że kołuje nad okolicą i zaraz spadnie na jakiś miły kark tubylczego kaczątka, dopóki nie zorientujesz się, że jego zawodzenie powtarza się z podejrzaną regularnością. Odpalany jest co 10 minut, co w zeszłym roku bardzo okroiło ewentualne uroki wypoczywania na tzw. łonie natury. Więc.

      Pampersy dotąd mną wstrząsają :-)

      Dziękuję za życzenia dla Nieletniej :-)
      Serdecznie macham!

      Usuń
  2. Najlepszości w piata rocznicę mamowania!

    Wiosna tutaj, melduję, jest! naoczna z pąkami, malutkimi listkami, słońcem i pierwszą burzą! Na wschód się wybiera niebawem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bebeluszek, ale listki prawdziwe, serio? Bo tu jakby wiosna wstrzymana do odwołania, a na przedwielkanocnych straganach z przyrodą, jaką podmiejscy przywożą śródmiejskim - same łyse gałęzie, śladu pąków chociażby. Dzisiejszy pierwszy dzień wiosny był szarą zaspą, więc człowiekowi jest podbiegunowo i polarnie. A tak bym już sobie poopalizowała.

      Na marginesie (błędu) - nie uwierzysz, bo przecież zasadniczo kompletnie się nie znamy, więc nie uwierzysz, jak Twój cykl pytań stawiających sprawy prosto i do pionu zmobilizował mnie do działania. Pozdrawiam, z naładowaną bateryjką.

      Usuń
    2. I dziękuję za życzenia :-) Mam wyjątkowo fajne Nieletnie :-) Najmłodsza zmęczyła się jak górnik pierwszym samodzielnym czytaniem życzeń urodzinowych z otrzymanych kartek, po pierwszych wersach każdej wymiękała, ale jestem z niej okropnie dumna :-)

      Usuń
    3. Zieleń najprawdziwsza z żyłką i pszczołą! Pytaniami w sedno służę o każdej porze dnia i nocy. Może działają właśnie dlatego, że zasadniczo się nie znamy ;) Dla równowagi: tutaj odpływ.


      Usuń
  3. Na kwilenie swoje za wiosną otrzymałam ostatnio wskazówkę zabawnej indoktrynacji, że śnieg ów to taka zaczarowana trawa. Przemówiła do mnie, myślałam, że może pokonam go boso, ale nie... Stopy odmówiły posłuszeństwa.
    Pamiętam, że kiedyś mój dzień urodził był dniem Mamy mojej, obie składałyśmy sobie równie gorące, co życzliwe słowa. Zatem szczęśliwości i Mamie, i latorośli (chyba się spóźniłam...) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasssne, trawa. Sałata lodowa pod stopą :-) Jestem parę pięter nad śniegiem, a jeszcze ziębi :-).

      Ładna ogromnie perspektywa z tym wspólnym dniem urodzinowym. Ładnie to przedstawiłaś, dziękuję za widokówkę z Twojej pamięci, pożyczę, dobrze? I wprowadzę u nas, jak miło. Serdeczności.

      Usuń
    2. to wywal termometr ciała ;) zostaw temperament duszy, niech rwie do kwiatów!
      A propo widokówki wspomnień, będzie mi bardzo miło, bo taka tradycja może chyba tylko w relacjach między kobietami wsiąkać. U mnie relacje macierzyste "damsko-męskie" i w dniu Jego urodzin to raczej ja mu dziękuję, że jest niż On mi :) A może jeszcze nie dojrzał... Może z czasem. Bardzo lubiłam mój osobisty dzień Matki - to było takie uroczo podwójne święto. Radość z ofiarowania życia, a przecież dla każdej Matki to dziecko jest w pewnym sensie prezentem ;)

      Usuń
  4. no! A teraz mi się pokazuje, że mogę zostawić komentarz. A jak chciałam napisać, to nie było...nie rozumiem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. todayornever, pewnie moduł dodawania komentarzy zemdlał na chwilę, one tak mają, biedactwa.
      Ale komentarze są, można je dodawać, a ja się okropnie z nich cieszę :-). Pozdrowienia!

      Usuń

Prześlij komentarz