Clint Westwood


Clint Eastwood

Jestem chora, zmęczona i słaba jak balonik bez powietrza, a przede wszystkim mam zapalenie krtani i straciłam głos. Pani w aptece otwarcie chichotała, kiedyśmy próbowały ustalić, po co właściwie przyszłam prócz recepty na antybiotyk. Też się śmiałam, ale bezgłośnie, jak pies Bełkot, co tylko pogarszało sprawę i w rezultacie nieco panią spłakałam. Nie podejrzewam, żeby to przeczytała, ale serdecznie ją pozdrawiam.

Przyjęłam od dzieci podwójną dawkę wszystkiego oddechowego, dziękuję, poleżę teraz.

Poodwoływałam poumawiane.
Nie wzięłam udziału, nie stawiłam się na, nie ukończyłam bądź nie rozpoczęłam.

Grypa jak mała śmierć, leżę i patrzę, jak powoli moją krzątaninę przejmuje ktoś inny. Miejsce po mnie szybko zapełnia się wirowym ruchem rodziny, runął mój wewnętrzny mit o niezastępowalności mnie w sprzątaniu, zmywaniu i praniu, z przebieraniem i usypianiem w tle. To trudne do uwierzenia, bo rzadko się daję położyć na plecki i wysłuchać liczenia do dziesięciu. A teraz muszę, za słaba, żeby zrobić cokolwiek sensownego.

Podczas gdy ja leżę na pleckach, na przyzbie wykonano czynności racjonalizatorskie, ogarnięto chaos, ba, wyrzucono moją brzydką suszarkę do naczyń i zaplanowaną nową, mniejszą o połowę. Usamodzielniono dzieci o kilka punktów w skali apage satanas, pobaw się kochanie samo w pokoiku, co mnie się niemal nigdy nie udaje.

Tak w sumie, to jest to jedna z najważniejszych chwil w moim życiu.
Chociaż taka przyziemna.

Mam problem z realistyczną oceną ciężaru, który niosę na plecach. Wydaje mi się największy na świecie. Nie do zdjęcia. Mam syndrom Atlasa, który nie może odłożyć plecaczka, bo w plecaczku tacha przypadkowo cały świat i trzy pralki prania. I to najgorsze - odpowiedzialność za zdrowie i życie dzieci. Tak mam. Ja, ja, ja najlepiej podam elektrolit dziecku wyczerpanemu grypą żołądkową. Ja nie zasnę, nie prześpię, ja, ja, i zobacz, jaka jestem zmęczona.

No i nie mogłam teraz nic podać.
I chyba pierwszy raz w życiu podzieliłam się.
Ciężarem.

Fajne uczucie. Tak przepakować plecaczek.
Lżej.
I sen senniejszy.

Ale jak wstanę, to mówię Wam.
Łby poutrącam i porządek zrobię.



Komentarze

  1. Inne ważne chwile nie były przyjemne? Żadna inna?

    Witam w klubie. Też się rozpędzam w budowaniu piedestału własnego patosu pracy.
    O pomoc proszę. Jednak. Bo ten drugi jest potrzebny (bo jest! i niech o tym wie!), bo mu ufam (choć czasem tak trudno puścić lejce kontroli).

    Niech ci głos szybko wraca, choć i bez niego smarujesz pyszne teksty.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wielokrotnie życie przewracało mnie jak żuka na plecy. Mogłam tylko tygodniami leżeć i przebierać kończynami, skuta bólem. Za każdym razem jednak mój opór, moje krzyki były słabsze, ale im były słabsze, tym większe po zmartwychwstaniu, bo oczom mym za murami pokoju pojawiał się obraz mikroświata po Armagedonie. W takich chwilach czuję się jak terakotowa armia, niby zbrojna, niby ogromna, a nie może nawet kurzu z szyszaka pościerać. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Podobno rzeczy mają tendencję do układania SIĘ. Leż i się nie ruszaj. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. "Syndrom Atlasa" - mam i ja. Walczę z tym małymi kroczkami, choć wieloletnie nawyki trudno wykorzenić.
    Odpuszczam, odpuszczam... aż moje zniecierpliwienie sięga zenitu i rzucam się w wir ze zdwojoną siłą:)

    Lekkich snów i szybkiego powrotu do zdrowia!
    Nabieraj nowych sił:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Katachrezo, wpasuj się ostrożnie w nowy stan rzeczy, jak już głos odzyskasz i wstaniesz.
    Tylko delikatnie, żeby nie pomieszać szyków, skoro przeszeregowania się dokonały.
    Powinnaś przedłużyć rekonwalescencję o jakiś tydzień - pro publico bono...
    Wirtualny cmok w Atlasie czółko ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Powoli wstaję z plecków, bo teraz zachorowała druga połowa :-) Pozdrawiam Was, kolanka mam z waty, ale głos zaczyna wracać, a że dziś musiałam stawić czoła poradni lekarza rodzinnego, to uznajmy, że wykonałam nawet ćwiczenie fizyczne i czuję się jak młody bóg, albo coś w tym rodzaju :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Specjalnie zaraziłaś tę połowę, żeby się zerwać i być niezastąpiona :)

      Usuń
    2. Oczywiście :>
      Ale mamy tu Wersal nad Wersale: kochanie, Ty jesteś bardziej chora, ja zrobię. Nie, kochany, Ty masz świeższą chorobę, ja zrobię.

      :-)

      Usuń
    3. Katachrezo, jesteś absolutnie niemożliwa :D
      Nawet tej nowej zmywarki nie pozwolisz mu przetestować??

      Usuń
    4. Ach, mamy teraz nowy system demokratycznego uzupełniania zmywarki na bieżąco :-)

      Usuń
  7. Każdy z Nas w pewnym momencie swego życia zatraca się w szarości codzienności. Chcemy ją na siłę ulepszyć dając całego siebie jednocześnie zatracając poczucie własnej wartości. Chcemy wszystkim dogodzić - spełnić swoje irracjonalne oczekiwania, która w dobie szarości postawiliśmy sobie jako cel życia. Przestajemy myśleć o sobie ... walczymy jednocześnie doprowadzając do samozagłady...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz