Rozmowy: Karina Chaczbabian

Karina by Karina Chaczbabian

Pamiętacie cykl Rozmowy?
Dzisiaj pierwsza! 

Żyję w niesamowitym pędzie, ale poznałam niesamowitą dziewczynę i po prostu - porozmawiało się nam samo. 

W rozmowie najważniejsza jest ta druga strona, więc zapraszam - ciekawy człowiek, który w berka bawił się pod egipskimi piramidami. 

Rozmowa z Kariną Chaczbabian

Karina Chaczbabian aka Karina- DJ'ka obecna na polskiej oraz europejskiej scenie muzycznej od ponad dekady, konsekwentnie kroczy swoją droga. Od wielu lat mieszka w Berlinie, co lato gra na hiszpańskiej wyspie Ibiza, jej debiutancka EP'ka wyszła na winylu na wytwórni z Chicago- God Particle.

Jako dziecko mieszkałaś z rodzicami w Egipcie.  Twój ojciec był koncertmistrzem Kairskiej Orkiestry Symfonicznej. Jakie masz wspomnienia z tych czasów?
K: W ogrodzie wokół domu w którym mieszkaliśmy uliczne koty wylegiwały się w nasturcjach. Zapach jaśminu dochodził aż do naszego tarasu, a krzyki ulicznych sprzedawców budziły nas co ranek. Pamiętam wyprawy na pustynie i piramidy, które w tych czasach nawet nie były ogrodzone. Pomarańcze i banany o których marzyliśmy w Polsce, były tu wszędzie!

Jak i kiedy zaczęła się twoja przygoda z muzyka klubowa?
K: W latach 90-tych jeździłam na festiwal Roskilde w Danii i trafiłam do namiotu z The Orb, grał tam również Richie Hawtin. Nie wiedziałam, co to za rodzaj muzyki, ale pamiętam że zostałam w tym namiocie parę godzin. W '99 roku pojechałam na Ibizę na wakacje i poszłam na festiwal MTV na którym grał Frankie Knuckles. Tego lata wróciłam do Poznania i kupiłam dwa technicsy i dwukanałowy mikser Pioneer.

Czego słuchasz w domu?
K: W domu słucham głownie jazzu i muzyki klasycznej, bardzo lubię też ciszę! (śmiech) Myślę, że dawka house i techno w studio i w klubach wystarczy mi na całą wieczność.

Co myślisz o muzyce elektronicznej w Norwegii?
K: Nieco późniejsze dzieciństwo spędziłam mieszkając w Norwegii. To magiczny kraj - piękne fiordy, góry oraz legendy o trollach inspirują. Znam niesamowitych artystów takich jak Trulz & Robin czy przedstawicieli space disco - Lindstrom czy Prins Thomas. Chłodna norweska natura wpływa na kreatywność – nawet samotne wyjście do lasu możne przyczynić się do powstania prawdziwego dzieła.

Jaki jest Berlin dla ciebie?
K: Berlin jest..  kosmiczny. Jest bardzo kolorowo i interesująco- takiego multi-kulti na pewno nie ma i nie będzie w Polsce nigdy. Miasto tętni życiem, pełno turystów z całego świata, egzotyczne restauracje i dziesiątki klubów i barów. Niesamowite wystawy! Inspirująca jest nawet podroż U-bahnem! Często nagrywam dźwięki miasta, potem przyjeżdżam do studia i eksperymentuje.

Opowiedz proszę o twojej Ibizie. Jaka jest?
K: To wyspa na której wszystko jest możliwe. Kocham ukryte plaże na północy wyspy, doskonałą rybę, która można zjeść w lokalnych restauracjach, zamknięte imprezy w willach, kręte uliczki w Eivissa, i to słonce...! Wiele lat spędziłam pracując w dziale promocji dla imprezy Cocoon w Amnesia, ale to The Zoo Project – open air w starym opuszczonym zoo, niedaleko San Antonio, stał się moim prawdziwym domem.

Jaki jest styl elektroniki, który grasz i dlaczego tylko z winyli?
K: Wszystko zależny od klubu, od ludzi, od nastroju. Cenię synkretyzm, lubię zaskakiwać publiczność, gram od disco po techno. Kocham minimalistyczne płyty Perlon, kolekcjonuje stare disco, zawsze pociągał mnie klasyczny house z Chicago czy techno rodem z Detroit. Eklektyzm.

Co do tematu winyl vs digital: wszystko zależy od selekcji, bo liczy się dobra muzyka. Ja wybieram winyle, bo lubię ich kształt, okładki, kupuje dużo płyt second hand i zawsze zastanawiam się nad ich drogą do mnie.

Gdzie kupujesz płyty winylowe?
K: Na każdym wyjeździe szukam specjalistycznych sklepów muzycznych, odwiedzam też pchle targi! Czasem kupuję całe kolekcje. Od paru miesięcy mam też własny sklep internetowy na discogs. Uważam ze recycling jest ważny. Ciągle kupuję przecież kolejne! Jednym z moich ulubionych sklepów jest Melodies n Memories w Detroit- byłam tam już parę razy i nawet ostatnio właściciel udostępnił mi pomieszczenie z deckami na zapleczu (do przesłuchiwania płyt).

Grałaś w paru egzotycznych miejscach, takich jak Cape Town, Johannesburg oraz jesteś rezydentem Analog Room w Dubaju. Czy ludzie na Bliskim Wschodzie i na samym końcu Afryki bawią się inaczej niż w Europie?
K: Inaczej? Muzyka jest uniwersalna. Niezależnie od koloru skóry, religii czy położenia geograficznego ludzie tańczą, spędzają czas z przyjaciółmi, uśmiechają się, zapominając o minionych trudach dnia. Do klubu idzie się, aby posłuchać dobrej muzyki, poznać nowe ciekawe osoby, odstresować się. Tak jest wszędzie.

Zastanawiasz się czasem, czy nie wrócić do Polski?
K: Oczywiście że tak! Nigdzie nie ma tak dobrych pierogów! ;)

Twój cel?
K: W życiu? Pragnę robić to co kocham i nie tracić energii na analizę przeszłości czy planowanie przyszłości. Tak naprawdę żyjemy tylko w momencie teraźniejszym.

A ulubiona płyta to?
K: To bardzo trudne, wręcz niemożliwe pytanie. Mam ich tysiące! Ale jedna z moich ulubionych jest FK «Hypnodelic» na Wave z 1995 roku. Mam tego aż 3 sztuki!

Posłuchaj ostatniego podcastu Kariny:






Komentarze